O wodach geotermalnych

Jak już wiadomo, Polska znajduje się nad obszarami ciepła znanego jako “wody geotermalne”. Wyniki badań potwierdziły hipotezy prof. Sokołowskiego o bogatych złożach wód geotermalnych w Polsce. Otwór w Toruniu jest znaczącym obiektem tego typu, posiada dokładne opracowanie pod kątem wykorzystania energii głębi Ziemi w Polsce.

System dwuotworowy pozwala na pobieranie wody ogrzanej w głębi ziemi, pobranie od niej ciepła oraz odprowadzenie wody schłodzonej w głąb Ziemi. W ten sposób woda wróci do swojego basenu, tam po ponownym nagrzaniu się ponownie weźmie udział w kolejnym cyklu pobierania odnawialnej energii cieplnej.

Nie jest to ani pierwszy otwór, ani też jedyny. Powstają też i kolejne otwory w celu dogrzewania kolejnych ośrodków.

Mapki złóż termalnych znane są od dawna, od dawna wiadomo, że Kujawy, podobnie jak duża część Polski jest bogata w te zasoby. Co nie tylko jest znane, ale od dawna wykorzystywane w praktyce w kilku miejscach, gdzie warunki te są szczególnie korzystne.

Oferta ceny najniższej

Wygodnie jest wszystko rzucić na “kryzys”. Tyle, że jest to wyraz nieudolności zarządzania. Bo jak inaczej postrzegać brak rozwagi ? Dobra materialne mają to do siebie, że wymagają pomnażania. Znana jest biblijna przypowieść o talentach oddanych na przechowanie. Już w Biblii powiedziano, że talentów nie można zakopywać w przekonaniu o trafności decyzji. Nie wiem, czy to świadome zamierzenie, czy też przypadek – ale biblijny talent ma dwa współczesne odpowiedniki. Jednym jest talent – czyli umiejętność zdobywania mądrości i korzystania z niej – a drugi – talent jako miernik wartości – inaczej – kapitał. I znowu połączenie kapitału – materialnego, wyrażonego w środkach pracy, środkach produkcji, a także o kapitale intelektualnym – znaczy – mądrości, roztropności, wiedzy…

 Jeżeli kryzys jest brakiem – to w XXI wieku kryzys może dotyczyć chyba tylko sposobu myślenia zarządzających, względnie ich doradców. Jak wcześniej powoływałem się na biblijne talenty – te puszczone w obieg przyniosły zysk. Jeżeli talentem jest inteligencja czy wykształcenie – to te dobra również muszą wyruszyć poza mury uczelni. Tylko wykształceni i roztropni przywódcy są w stanie pomnażać kapitał – intelektualny czyli wiedzę oraz materialny – czyli pomnażać zyski.

Roztropność…

Jeżeli jest zysk, to roztropnie byłoby gospodarować nim w sposób przemyślany. Tutaj należy zachować umiar pomiędzy inwestycją a rezerwą. Zawsze trzeba przewidywać nieprzewidziane okoliczności. Kapitał musi być podzielony tak, aby pewna jego część stanowiła rezerwę na czas, gdy braknie kapitału obrotowego. A co robią politycy ? Przede wszystkim zafundowali nam modę na “najniższą cenę”. I ta najniższa cena zawojowała sposób myślenia. W obliczu różnych cen i mody na cenę najniższą zabrakło narzutu na odtworzenie substancji materialnej, na odtworzenie kapitału zainwestowanego. Przejedliśmy kapitał… Przejedliśmy nasze talenty.

Cóż można począć na rynku, kiedy potencjalny klient nie dyskutuje na temat ceny czy jakości produktu tylko dlatego, że nie ma za co nabyć cokolwiek ? W tej sytuacji koniecznością staje się fakt kredytowania. Tylko kredytowanie ma realną szansę na odbudowę kapitału. Roztropnością jest rozróżnienie pożyczki od lichwy. To jest już zadaniem PAŃSTWA. To PAŃSTWO ma za zadanie chronić obywateli przed nadużyciami. Gospodarka potrafi rozwijać się samodzielnie. Ale to prawo państwowe określa granice kontraktu, porozumienia pomiędzy producentem czy usługodawcą a konsumentem.

Brakuje racjonalnych uregulowań prawa w tej sprawie. Dzisiaj Państwo określa narzuty i kontrybucje. Te narzuty mają się nijak do realnej możliwości rozliczenia finansowego transakcji. Swobodne kształtowanie cen surowców wraca w wysokich cenach produktów. Czasem dofinansowanie surowca, czyli dopłata do jego wydobycia pozwala na stosowny poziom ceny produktu finalnego. A my zmieniliśmy struktury gospodarcze. W większości są to spółki kapitałowe – sp. z o.o. czy też S.A. – tyle że nie są to przedsiębiorstwa państwowe.

Na czym polega ta subtelna różnica ? Przedsiębiorstwo państwowe mogło realizować cele państwowe – na przykład mogło dawać pracę – czyli wynagrodzenie zgodnie z interesem państwa. Natomiast spółki kapitałowe nie mają prawnej możliwości zatrudniania pracowników w sytuacji, gdy nie ma dochodu. Spadek dochodu musi skutkować ograniczeniem kosztów. Ponieważ w zgodzie z przepisami prawa najprostszym rozwiązaniem jest redukcja wynagrodzenia pracowników – zatem w dużej części wystarcza redukcja liczby pracowników.

Takie działanie pozwala jakiś czas przetrwać, ponieważ i tak nie ma zbytu. Dlatego zwalnia się pracowników szeregowych – tych zawsze będzie można odtworzyć. Gdyby była to struktura przedsiębiorstwa państwowego – zatrudnienie można by zredukować pod warunkiem zachowania pewnego minimalnego poziomu bytowego rodziny. Są przepisy, które gwarantują pewne minimum wynagrodzenia, ale w praktyce wynagrodzenie pracowników jest tak skonstruowanie, że w zasadzie nie jest konkurencyjne z minimalną płacą. Taki system premiuje bylejakość. Pracownik niewystarczająco wynagradzany nie utożsamia się z firmą i poza tym nie wpływa na wydajność roboczogodziny przedsiębiorstwa. Wtedy następuje pewna pasywność i samozachowawczość, która może pogrążyć Firmę w najmniej oczekiwanym momencie. Chociażby tylko dlatego, że źle wynagradzani pracownicy… znajdą sobie atrakcyjniejszego pracodawcę. Ale – czy jest to rozwiązanie korzystne dla firmy ?

Sądzę, że szybko się zemści, ponieważ z chwilą zwiększenia zamówień taki zakład bardzo często nie jest w stanie podołać zwiększonemu portfelowi zamówień… ponieważ nie ma kadr…

To tylko jeden aspekt KRYSYSu. A jest ich niemało…

Ach, ten Kryzys…

Kryzys.

 To słowo jest znane na wszystkich kontynentach. Znane i sprawdzone. Lecz kryzys właściwie jest terminem pustym. Pustym, bo niby wiele tłumaczy, lecz nie załatwia niczego.

 Kryzys. Z jednej strony jest to brak czegoś, chociaż niekoniecznie wyłącznie pieniądza, ale też kryzys to nadmiar, także i pieniądza.  Ktoś powie – jak brak, to dlaczego namiar. Albo też zwróci uwagę, że kryzys to deficyt, nie nadmiar pieniądza. W pewnym sensie jest to prawda, ale nie do końca z tym się zgodzę.

 Kryzys – jest to stan pewnej nierównowagi, jest to przekształcenie pewnej stabilizacji w niepewność. Bardzo często kryzys dotyczy działalności gospodarczej w skali państwa, chociaż kryzys potrafi boleśnie dotykać także i sfery uczuć. Wtedy mówimy o kryzysie w miłości, kryzysie w małżeństwie ect.  Wracając do kryzysu w gospodarce w skali państwa i międzynarodowej – to medialne ogłoszenie nadejścia kryzysu jest już tylko stwierdzeniem faktu braku możliwości dyskretnego działania systemu samoregulacji rynku. W tym miejscu zaczyna się kryzys kompetencji urzędników. Każdy ma wiele koncepcji a żaden nie znajduje rozwiązań, nie wydaje decyzji, zaczyna się przerzucanie odpowiedzialności – aby jak najdalej od siebie odsunąć ryzyko odpowiedzialności za podjętą decyzję.

 Kryzys…

Kryzys gospodarczy dotknął świat około 35 lat temu. Wtedy, w Polsce – cieszyliśmy się z niezależności, samorządności i samofinansowania. Mało kto dostrzegał rzeczywiste źródło kryzysu gospodarczego. A tak naprawdę to kryzys rozpoczęły wojny w krajach arabskich oraz krwawe potyczki pomiędzy grupami etnicznymi w krajach afrykańskich. To właśnie w latach 80. XX w. nastąpił regres polskiego eksportu – zamiast dóbr konsumpcyjnych i środków pracy (urządzenia produkcyjne, siła robocza) – przedmiotem zainteresowania się importerów stała się… broń.

 Nagle dziesiątki firm produkujących dobra konsumpcyjne ustąpiło miejsca producentom i pośrednikom handlu bronią. Życie żołnierza czy partyzanta jest krótkie, potrzeby niewielkie a konsumpcja ograniczona. Brak inwestycji to kolejna firma bez możliwości sprzedaży swojego produktu… a ucieczka z pola walki w obronie życia to powrót kilku tysięcy Polaków zatrudnionych jako pracownicy za granicą.  Prawdziwym źródłem kryzysu światowego jest wojna – szereg niewypowiedzianych wojen w krajach nabywających szereg dóbr konsumpcyjnych, to powrót z kontraktów zagranicznych polskich pracowników do kraju. Dodam, że nie tylko polskich, bo Polacy współpracowali z firmami innych państw obsługujących eksport produkcji z krajów rozwiniętych do tych, które jeszcze nie rozwinęły swojego potencjału.

Spadek wysokości wynagrodzenia pracowników spowodowany powrotem wielu rodzin do macierzystego kraju zaowocował  spadkiem konsumpcji. Mimo, że liczna grupa nabywców posiadała znaczące potrzeby bytowe, polski rynek nie był przygotowany do zabezpieczenia popytu w kraju. Spowodowało to podniesienie cen. Ale tylko podnoszenie cen bez reakcji zwrotnej – mimo większej produkcji nie następowało zwiększenie wynagrodzenia.  Tutaj dotykam rynku polskiego – wtedy najsłabszego ogniwa gospodarki światowej. Głód towarowy w Polsce zwrócił uwagę producentów zagranicznych na polski rynek. Tutaj szło niemal wszystko i za każdą cenę. Szły wyroby odzieżowe i buty i ręczniki i samochody i sprzęt AGD. Telewizory, radiomagnetofony – wszystko bez wyjątku i bez ograniczeń. Import zaspokoił wygłodzone konsumpcji polskie społeczeństwo.

 Eldorado importerów zakłóciło dotychczasowy rytm produkcji w Polsce – starannie wyważonej, obliczonej na wysoką jakość i niezawodny zbyt. Produkt sprowadzony do Polski bił swoją jakością. Ilością oraz dostępnością.  Możliwość kupienia niemal wszystkiego na kilka lat dała zbyt produkcji zagranicznej. Ale też przyczyniła się do likwidacji polskiego przemysłu. Do likwidacji produkcji w Polsce. Moda na import przy likwidacji polskiego przemysłu zaowocowała brakiem środków płatniczych u polskiego obywatela.  Likwidacja szeregu wiodących polskich firm w związku z reorganizacją struktury polskiej gospodarki pod szyldem walki z „galopującą” inflacją lat 90. XX w. także ma swój udział w przeniesieniu kryzysu w czasie. Wtedy produkt polski importowany niemal do wszystkich krajów świata (ręczniki, odzież, „polski len”, samochody czy sprzęt budowlany, kotły dla cukrowni) przez kraje o niższym statusie materialnym (Afryka, Azja, Bliski Wschód) ustąpił pola produktowi krajów wysokorozwiniętych. Tym samym gospodarcza potęga światowa odsunęła widmo bankructwa na kolejnych kilka lat.

 Pogoń za zyskiem doprowadziła do przeniesienia produkcji do krajów III świata – do Chin czy Korei, do Malezji, zyskał Singapur… Niewielkie – ale nowe zakłady na nowych obszarach mogły zarzucić świat ogromem swojej produkcji. Tym samym środowiska uznanych producentów poczęły tracić materialnie. Początkowo przechodzenie szeregu pracowników na zasłużone emerytury uśpiły czujność rządów, bo nie zgłaszano problemów bezrobocia, to teraz – kiedy brakuje stanowisk pracy – rodziny pozostały bez środków na utrzymanie.

 Kryzys…

Kryzys nie powstał sam, spowodowało go działanie polityków, którzy przyczynili się do eskalacji nieporozumień, do działań zbrojnych, do walk powodujących zniszczenia substancji mieszkaniowej. Początkowo zapotrzebowanie na broń dawało zyski producentom broni, jednak długotrwałe konflikty nie rozwiązują problemów. Ponadto wstrzymują obrót dobrami konsumpcyjnymi. Wtedy tracą wszyscy – ludzie tracą swoje życie, swoich bliskich, sens życia i zaprzestają funkcjonować jako konsumenci. Ograniczają się jedynie do egzystencji.

 I to jest chyba źródłem kryzysu. Kryzysu polityki rozstrzygnięć na drodze militarnej. A skutkuje to wstrzymaniem produkcji na znacznych obszarach, nieraz bardzo dalekich od zarzewia walki zbrojnej.  Wstrzymanie produkcji wyłącza kolejne rodziny z konsumpcji, ograniczenie konsumpcji ogranicza kolejne przedsiębiorstwa w rozwoju, kolejne rodziny tracą utrzymanie.

Jak można zaradzić kryzysowi ?

 Sądzę, że nie jest to zamknięta linia działań społecznych czy gospodarczych. Jest to system gospodarki sterowanej na szczeblu państwa – to polityka państwa w powiązaniu z polityką międzynarodową odpowiadają za konsekwencje – tutaj nierozstrzygniętych konfliktów zbrojnych.

20 stopień zasilania…

Jakże niedawno, w środku upalnego lata, przeżywaliśmy horror braku energii elektrycznej. W pełnym słońcu, w czasie bezwietrznej pogody, kiedy dzień trwa więcej niż 12 godzin, elektrownie straciły nagle zdolność do produkcji energii elektrycznej. Farmy wiatrowe zastygły w bezruchu, elektrownie fotowoltaiczne trzeba było przesłonić przed nadmiarem słońca, aby wysoka temperatura nie uszkodziła cennych ogniw fotoelektrycznych. Wysuszone koryta rzek i zbiorniki wody, takie jak jeziora, toczyły wody zbyt ciepłe, aby schładzać przegrzane generatory elektrowni cieplnych. A wszystkiemu winien jest…

Poszukiwania metod obniżania kosztów trwają. Przechodząc przez ekspozycję mrożonek dużego marketu zwróciłem uwagę na intensywny szum wentylatorów agregatów chłodniczych. I tu zacząłem zastanawiać się – czy te wentylatory muszą tak szumieć. Muszą, ponieważ agregaty chłodnicze każdej lady chłodniczej pracują w trudnych warunkach. Otwarta lada wymaga bardzo intensywnego chłodzenia… a pomieszczenie jest ogrzewane…

Paradoks? A może taka technologia? I po co ten szum?

Zastanawiając się nad obniżeniem kosztu pracy chłodziarek na przestrzeni kilkuset metrów kwadratowych, dochodzę do wniosku, że agregaty chłodnicze zasila energia elektryczna, a ciepło odbierane produktom w komorze chłodniczej musi być gdzieś usunięte – stąd praca tylu wentylatorów. I agregatów zasilanych energią elektryczną… za którą trzeba płacić wprost proporcjonalnie do ilości lad chłodniczych…

Gdyby tak zorganizować chłodnię bez zasilania energią elektryczną?

Nie jest to pomysł irracjonalny. Chłodziarka składa się z dwóch części – wstępnego podgrzewania cieczy roboczej oraz odparowania jej w komorze chłodzącej… Wstępne podgrzewanie realizuje kompresor zasilany energią elektryczną … Gdyby tak wrócić do historii przemysłu chłodniczego … to pierwsze agregaty chłodnicze także wykorzystywały prąd elektryczny … ale do wstępnego podgrzewania cieczy chłodzącej… A grzałkę elektryczną można zamienić na palnik gazowy (co jest praktycznie wykorzystywane w chłodziarkach campingowych) – albo… gorącą wodę pozostającą po schłodzeniu  urządzeń elektrociepłowni (tu grzeje się wodę aż do otrzymania pary przegrzanej – czyli o bardzo wysokim ciśnieniu, uruchamiającej wirnik generatora prądu, po czym para wodna ulega schłodzeniu i wraca do elektrociepłowni celem podgrzania… i tak przez cały rok…

Schłodzenie przegrzanej pary wodnej jest procesem wykorzystywanym do ogrzewania wody na cele gospodarcze i konsumpcyjne latem oraz zimą do ogrzewania pomieszczeń… Gdyby do pracy agregatów chłodniczych marketu spożywczego wykorzystać gorącą wodę – wtedy spadłoby zużycie energii elektrycznej na pracę agregatów chłodniczych – a nie są to małe kwoty. Brakuje tylko wzajemnego porozumienia firm posiadających nadwyżkę gorącej wody (one muszą na tym zarobić) oraz usiłujących zmniejszyć koszt zakupionej energii elektrycznej dla celów grzewczych (znaczy – prąd służy do wymuszenia schłodzenia określonej przestrzeni).

Energia elektryczna zużywana przez każdy dodatkowy agregat sumuje się… a woda gorąca oddaje ciepło w zależności od wielkości wymiennika ciepła. Przemysł jest w stanie wyprodukować agregaty chłodnicze zasilane gorącą wodą – aby obniżyć koszt przechowywania żywności. Urządzenia te pracują przecież przez 24 godzinny dziennie przez wszystkie dni roku – pobierają przy tym ogromną ilość prądu, który jest efektem podgrzewania wody celem jej odparowania – i tak koło zamyka się.

Sądzę, że wielki handel jest sojusznikiem wykorzystania energii pozostającej po schładzaniu przegrzanej pary wodnej w elektrociepłowniach. Dodatkowym efektem będzie obniżenie poziomu hałasu wytwarzanego pracą agregatów chłodniczych w placówkach sprzedaży. Na zakończenie dodam, że wielkie sklepy, poza chłodziarkami w sali sprzedaży, wykorzystują także ogromne komory chłodnicze i instalacje do klimatyzacji – również zasilane  prądem elektrycznym. Po pewnej modernizacji również i one mogłyby korzystać z energii odzyskanej ze schładzania pary przegrzanej.

Ta koncepcja nie jest nowa. Lodówki absorpcyjne stosowano przed II wojną światową i zastąpiły je agregaty sprężarkowe – znacznie wydajniejsze i zużywające mniej energii elektrycznej. Temperatura wody grzejnej musiała wynosić minimum 80 stopni C, nominalnie było to jakieś 120-130 stopni C. Aby dostarczyć wodę o takiej temperaturze do supermarketu, to nie jest problem. Wystarczy zainteresować właściciela obniżeniem kosztu utrzymania standardowej chłodni.

Gwarantem opłacalności takiej inwestycji jest powszechność użytkowania. Można to uzyskać współpracą z przedsiębiorcami zainteresowanymi obniżeniem kosztów własnych – wymaga to jednak intensywnej akcji promocyjnej oraz zainteresowania producentów zmianą zasilania w energię – zamiast prądu – gorąca woda, szczególnie w okresie letnim trudna do zagospodarowania.

Ostatnich osiem lat pokazało, że inwestycja w przemysł może być wstrzymana całkowicie, jeżeli nie będzie woli politycznej. Wykorzystanie gorącej wody wprost wyeliminowałoby konieczność zapłacenia za gaz, który służy do ogrzewania, dostawca gazu poniósłby stratę finansową, więc dbanie o interes własny jest nie lada wyzwaniem.

Moja sugestia dotyczy wtórnego wykorzystania ciepła wytworzonego wprost do produkcji energii elektrycznej. Wtórne wykorzystanie zastąpiłoby energię elektryczną przeznaczoną do ogrzewania technologicznego prądem elektrycznym. Już istniejące ujęcia wód termalnych wykazują opłacalność wykorzystania ciepła stygnącej wody. Więc może sięgnąć po ciepło, które jest odpadem poprodukcyjnym? Warunkiem opłacalności i niskiej ceny jest… powszechne zapotrzebowanie.

TO właśnie  TERAZ jest właściwy moment na przygotowanie modelu dystrybucji tej energii, to TERAZ muszą powstawać i koncepcje, i urządzenia pozwalające wykorzystać tę energię, gdy tylko będzie dostępna.

To nie są fantazje. Jeżeli możemy ogrzewać część miasta przy okazji usług balneologicznych, to przemysłowy odbiorca nadwyżki ciepła byłby doskonałym sponsorem. Geotermia jest mało popularna, nie dlatego że się nią nikt nie interesuje, tylko dlatego, że to olbrzymie inwestycje, gdzie i tak trzeba wody termalne podgrzewać, bo mają za niską temperaturę. Gdyby zamiast energii elektrycznej, wykorzystać do tego celu schładzaną parę przegrzaną? Wykorzystanie gorącej wody wprost wyeliminowałoby konieczność zapłacenia za gaz, który służy do ogrzewania. Gorącą wodę, w przeciwieństwie do gazu, można przesyłać tylko na bardzo małe odległości. Tyle że kryzys światowy prawdopodobnie wymusi wykorzystanie innej energii, aby uzyskać zmniejszenie kosztów. Alternatywna energia nie jest tania, bo trzeba w nią dużo zainwestować. Dopiero jej wykorzystanie zdecydowanie obniża koszt kolejnych produktów.

Na zakończenie należy dodać, że w powszechnym rozumieniu “energia geotermalna” jest to nie woda z głębi ziemi, ale instalacja na niewielkiej głębokości i przy wykorzystaniu efektu “pompy ciepła”, jest to zupełnie inna technologia, która również bazuje na energii cieplnej, ale z otworów nie przekraczających głębokości 100 m

 

Susza w Polsce

Susza w Polsce przybiera dramatyczne rozmiary. Giną nie tylko rośliny uprawne.  Giną rośliny żyjące w środowiskach tradycyjnie wilgotnych. Brak wody w gruncie jest widoczny bez żadnych dodatkowych pomiarów. Rzeki także mają koryta z niewielką ilością wody. Niski poziom wody powoduje odwodnienie okolicznych terenów zielonych.

Tu zaczyna się problem retencji wody. Retencji naturalnej. Jeżeli przeanalizujemy problem przekształcania terenów rolniczych w tereny przemysłowe, nasuwa się jeden wniosek. W pierwszej kolejności ze znacznych przestrzeni usuwa się humus. Odsłonięcie skały macierzystej (głównie gliny i piaski) powoduje zmianę migracji wody w gruncie. Wszędzie, gdzie woda gruntowa sięga blisko powierzchni, na terenach zielonym objawia się to tylko brakiem możliwości wjazdu sprzętem rolniczym na pola uprawne. Jeżeli takie grunty zostają przekształcone w tereny przemysłowe, pojawia się problem nadmiernego uwodnienia gruntu. Różnymi zabiegami wręcz wysysa się nadmiar wody, aby umożliwić prowadzenie głębokich wykopów w celu wykonania fundamentów wznoszonych obiektów.

Wracając do problemu suszy w rolnictwie – hodowla zwierząt również staje się problematyczna. Z uwagi na brak paszy zielonej zwierzęta muszą być karmione paszami stanowiącymi rezerwę paszy w okresie zimowym. O ile teraz tej paszy już nie ma, to zużycie zapasów zimowych wymusi redukcję hodowli. A likwidacja zwierząt tucznych na pewno spowoduje brak podaży produktó mięsnych. Może na rynku nie dostrzeżemy, skąd pochodzi mięso. Jednak gospodarstwa rolne nie tylko, że ucierpią z powodu suszy (ograniczone plony roślin uprawnych), ale również nie uzyskają właściwego dochodu z produkcji zwierzęcej. Jak widać, relacja między produkcją rolniczą oraz uprzemysłowieniem znacznej części obszarów wiejskich jest wyraźna.

Zmniejszenie areału pokrytego roślinnością zmniejsza retencję gruntu. Wadliwa realizacja zabudowy dodatkowo usuwa nadmiar wód zmagazynowanych w skałach macierzystych. Prace budowlane systematycznie przecinają podziemne cieki wodne. I co dalej ?

Regulacje wodne sprowadzają się do skrócenia cieku. Oznacza to zwiększenie szybkości spływu wody… która do gruntu już nie wróci w żaden sposób. A ulewne deszcze powodują kolejne straty i w zabudowie, i w rolnictwie.  A systemy melioracji buduje się systemem oszczędnościowym. Polega to na zakładaniu sieci rowów otwartych lub rowów zamkniętych błyskawicznie zrzucajacych nadmiar wody z gruntu. Jednak ten system już nie pozwala na zatrzymanie wody w gruncie na określonym poziomie… Nie buduje się już zastawek umożliwiających utrzymanie poziomu wody w gruncie na starannie wyliczonej rzędnej poniżej powierzchni gruntu. Takie działanie wręcz likwiduje jakąkolwiek retencję gruntu.

Kolejne negatywne zjawisko dotyczy hodowli ryb śródlądowych. Ryby żyją w środowisku wodnym i z niego pobierają nie tylko pokarm, ale i powietrze niezbędne do oddychania. Oddychają skrzelami, które stale muszą być przepłukiwane wodą. Jeżeli ta woda ma wysoką temperaturę, zawiera znacznie niej tlenu i ryba wręcz dusi się.

W ciepłej wodzie znacznie lepiej rozwijają się bakterie gnilne, niż w zimnej. W tej sytuacji wzrasta ilość produktów rozkładu beztlenowego. Jeżeli do zbiornika nie ma dopływu wody, przy silnym parowaniu dochodzi zjawisko zmniejszenia objętości dostępnej dla ryb – stąd coraz większa konkurencja o zdobycie pokarmu… a niski poziom wody to znacznie miej tlenu i znacznie więcej dwutlenku węgla… O ile w stawach hodowlanych można jeszcze ingerować dostarczając wodę nawet przez jej dowiezienie, wprowadzić napowietrzanie wody i oczyszczanie przy pomocy dodatkowych filtrów.

Takich zabiegów jednak nie wykonuje się w naturalnych ekosystemach, które maja dokładnie takie same problemy. Jak widać, jedynym racjonalnym sposobem obrony jest polityka państwa. Nawet, gdyby państwo było jak najbardziej liberalne,  są sytuacje, w których interwencja państwa nie może być spóźniona.

I o ile okres wakacyjny przyczynił się do oczekiwań na słoneczną pogodę, to już jesienią naturalne są długie, deszczowe dni… i powrót do normalności bez konieczności odrywania urzędników państwowych najwyższych rangą od ich konsumpcyjnego samozadowolenia, bo przecież nikt z tej grupy społeczno-zawodowej nie będzie pracował za sześć tysięcy…

Susza w Polsce…